Danteizm
Maria Grossek-Korycka
Wcale mi nie potrzeba do szczęścia niezbicie
Posiadać cię na własność... nawet mieć przy sobie!
Taką mi jest rozkoszą sama myśl o tobie!...
Jakiej zwyczajnym zmysłom nie daje użycie.
Cały dzień, jak pszczoła, padź przynoszę ulom,
Sycę w nich słodkie miody i obraniam żądłem —
A w noc... gdy padnę ciałem od zmęczenia wiądłem,
Strzelam ku tobie myśli mej ognistą kulą!
I brzydota nie razi... złość mnie już nie dręczy,
Przestaję czuć natychmiast gorycz i smród świata,
Wspomnę tylko, że jesteś!... I ta myśl bogata
Wszystkie mi rzeczy łękiem cudownym obręczy.
I usypiam z uśmiechem na łożu ubóstwa:
Zachwyt kładzie na moich jagodach wypieki;
Wpatrzona w malowany na wewnątrz powieki
Twój konterfekt —jak fakir w rozważaniu bóstwa.
Nie moje gwiazdy płyną przez topiel błękitną,
A wzrok ich nieświadomie z bezdni mię czaruje...
I ten zapach, co do mnie w okno zalatuje,
Pochodzi z łąk odległych, co nie dla mnie kwitną...
Tyś — Cudzie! — jednocześnie i gwiazdą i kwiatem!
Światło i woń bezwiednie rozsiewasz w obszary...
A dusza ma wrażliwa chwyta twoje czary
I drży... odpowiadając płomiennym szkarłatem.