Miłość
Maria Grossek-Korycka
I
Nie mówmy nigdy, żeśmy już za starzy,
Aby brać nowe uczucia od losów —
Do śmierci dusza o miłości marzy,
Pod popiołami siwiejących włosów
Zawsze ta sama namiętność się żarzy.
Od rozczarowań wyzdrówiewa dusza,
Goi się serce rozdarte na ćwierci —
Znów czyjeś oczy, znów czyjś głos nas wzrusza,
Serce się durzy, unosi do śmierci. —
*
Serce jest zawsze młode jednakowo,
Ale z nim w parze umysł żyje stary,
Który z doświadczeń już wyżął surową
Prawdę — trującą esencję niewiary.
Ta żółć moralna, którą mózg wyrabia,
Do krwi zapuszcza nam swój jad zdradliwy,
Co oczy żółto widzieć uspasabia
I świat zamienia w nasz twór chorobliwy.
I tak już będzie aż po wszystkie lata!...
Już z zamkniętego duch nie wyjdzie koła!...
Może nasz trafniej wiek dojrzały zbrata,
Pod koniec życia spotkamy anioła...
Tak los wydarzy — lub dusze i lice
Oceni mądrzej wzrok biegły w różnice.
Mogą być chwile zachwytu i zgody...
Lecz miłość?!! W siódme Niebiosa uderzyć?!!
Pomimo większej ciał i dusz urody —
Nie!... już nie można
Bo nie można wierzyć.
Bo się nie wierzy już w miłości wieczność,
Ani w anielskość samego Niebiana!
Zachwyt z wątpieniem wpędzą w taką sprzeczność
Duszę, że będzie chodzić obłąkana —
Serce nam wezmą w dwa młyńskie kamienie
Dojrzały zachwyt i stare wątpienie.
2
Z tylu ludźmi żyć mogę, widywać bezkarnie
Tyle mi twarzy obcych, zimnych, nawet wstrętnych,
Których oddech, spojrzenie sprawia mi męczarnie,
Od których bym uciekła do wód Styksu mętnych.
A ta jedna jedyna miła mi na świecie,
Której wzrok taką słodycz w serce moje sączy,
Bez której cierpię, z którą rozmawiam myślami,
Ta krąży w takiej dla mnie niedostępnej mecie...
Widzieć nam się nie wolno i nic nas nie łączy
Oprócz promieni myśli, jak między gwiazdami.
3
W ciemności jego oczy nade mną się świecą
Z wyrazem, co mi wszystką krew do głowy rzuca —
Bez związku łzy, westchnienia, śmiech i słowa lecą,
Lub milczymy i tylko ciężko dyszą płuca.
Jestem u kresu uczuć... drżę jak wątły listek —
Szczęście targa tak samo, jak ból, ludzkim trzewiem —
Czy ludzie są gdzie jeszcze? — Świat przepadł już wszystek?
Czy świat, czy ja?... Szaleję? — umieram? — Nic nie wiem!
*
To się dzieje w mej głowie... widzę pod powieką,
Ale otwieram oczy, i sen cudny pryska...
Nic z tego nie ma! — gwiazdy tak samo daleko!
To wyobraźnia sercem mym, jak piłką ciska.
Kat wyobraźnia — jak jej duch mój nienawidzi
Za te obrazy szczęścia malowane kłamnie!
Przeklęty dar! — co z wszystkich niepodobieństw szydzi
I otwiera mym oczom niebiosa nie dla mnie!