4
I cóż by to szkodziło w niebie i pod niebem,
Gdybyśmy, połączywszy się krwią i duszami
Pod jednym dachem żyli wspólnej pracy chlebem
Z przytulonymi co noc do siebie głowami?
To zbyt wiele!... Gdybyśmy w jedną noc miesięczną
Poszli z sobą — dwa cienie — w srebrny zmierzch ogrodu,
Uczuciom naszym dali nazwę stutysięczną
I ustom pocałowań, ile chwil do wschodu.
I to za wiele!... Gdyby choć szczerości chwila
Dumy, onieśmielenia, wstydu zniosła tamy,
Gdyby nam się zapomnieć, poważyć do tyła,
Choć raz powiedzieć sobie w głos, że się kochamy —
Bez uścisku! — z daleka, zimni, bladzi, niemi —
Współczuciem tylko serca opatrzywszy biedne,
Rozejść się na dwa krańce przeciwległe ziemi,
Zmięszawszy wprzód łzy swoje... nie, tylko łzy jedne.
Ale i to za wiele — chociaż to tak mało!...
Czy nas dwoje, wyklęte od Boga istoty,
Szczęściem, gdyby choć najmniej serce go zaznało,
Zwichnęlibyśmy jakichś światów kołowroty?!
A jednak prędzej zmarzną w wiecznych lodach tropy,
Prędzej się wszystko zwichrzy w planet karawanie
I runą nam pod nogi nieba wieczne stropy;
Zanim się to ostatnie, to najmniejsze stanie.
5
Odjechałeś? — To chyba twój cień musiał zostać?...
Powietrze się przede mną w twój obraz układa —
Krok w krok chodzi mym śladem w dzień i w noc twa postać —
Idę i ona idzie... siadam, ona siada.
Nie tak, jak martwy portret przelany na płótno,
Który jeden gest, wyraz na wieki powtarza —
Ta twarz chwilę bieżącą, wesołą czy smutną
Przeżywając wraz ze mną, z nią się przeobraża.
Rozmawiam z nią myślami — ona podpowiada —
Głos słyszę... jego brzmienie taką prawdą mami,
Gest ręki, ócz spojrzenie... że się płonię blada
Tak, jak w żywej rozmowie, lub zalewam łzami.
To chyba duch twój do mnie wrócił z pierwszą nocą,
Zostawiwszy w śnie ciało, co się gdzieś tam tuła,
Czcza jeno forma ludzka, bezduszna, nieczuła,
A duch tu został skuty miłości mej mocą! —
I ty będziesz po świecie chodzić takim trupem,
Bo duch na magnetycznym zostanie łańcuchu —
Niechże cię ludzie biorą! — niech się cieszą łupem!
Tyś mój!... w grób ze mną, w wieczność ze mną pójdziesz, Duchu!...