Wiersz miłosny Marii Komornickiej pod tytułem Z psalmodii

Z psalmodii

W głuchej ciemności rozpacznie zawodzi głos: "Gdzie ty... Gdzie ty?..."

Wybiegłam z chaty na pole, ciemność chwyciła mnie w pół — "Gdzie

[ty?... Gdzie ty?..."

Wicher zatrzasnął za mną drzwi chaty — z chaty wyrywa się jęk —

["Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Biję w drzwi chaty — biję głową w drzwi — rozpada się ściana

[— "Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Chata pusta — głucho, czarno w chacie — całe pole wyje —

["Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Biegnę przed siebie — biegnę wokoło siebie — rękami drę ciemności

[— przebijam wicher twarzą "Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Cała ziemia jęczy — niebo i ziemia jęczą — pierś moja wyje za tobą

[— "Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Od wieków mnie już wołasz — od wieków biegnę polem — od wieków wyje

[skarga "Gdzie ty?... Gdzie ty?..."

Z pni drzewnych wołasz na mnie, z dna rzeki rwiesz się do mnie...

[z otchłani...

Na dno rzeki pójdę — zstąpię w otchłań ziemi — gdzie śmierć —

[gdzie ty...