Wiersz miłosny Marii Konopnickiej pod tytułem Konwalia

Konwalia

W jutrzennych łunach cała,

Wśród czarnych sosen wieńca,

Czeka konwalia biała

Na swego oblubieńca.

Las spłonął — w ogniach drżąca

Na trawach rosa stoi;

Wychodzi promień słońca,

Królewicz w jasnej zbroi.

"Czekaj tu na mnie mało,

O biały ty mój kwiecie,

Bo jeszcze dość zostało

Nocy na bożym świecie.

Złocisty miecz podniosę

Nad ziemią tą zaćmioną,

Potem pić przyjdę rosę

Na białe twoje łono".

Nad lasem chmura stoi,

Z zachodu idą burze...

Królewicz w złotej zbroi

Poszedł — i zagasł w chmurze.

"Dalekoż mi, daleko,

Słoneczko me, do ciebie!

Już zimne rosy cieką,

Już idzie noc po niebie!"

We łzach srebrzysta cała,

Wśród czarnych sosen wieńca,

Czeka konwalia biała

Swojego oblubieńca.