Wiersz miłosny Marty Berowskiej pod tytułem Listy Margaret Trakl do brata

Listy Margaret Trakl do brata

LIST 1

 

Mogliśmy grzeszyć tylko tak jak oni:

zbyt śmiałym spojrzeniem

szeptem w towarzystwie

Lub głośnym pytaniem rzuconym w jadalni

za co ciotki karciły nas wzrokiem

 

Mogliśmy grzeszyć tylko tak jak oni:

kłamać naiwnie ot — jak wszystkie dzieci

to nawet było w domu dozwolone

szło się na chwilę do kąta

a potem

Bóg przebaczał

i znów było wolno

 

Ale nasz grzech był inny

oni tak nie mogli

pamiętasz Georg

latem

przy otwartym oknie

straszył nas cień drzewa...

Poznawałeś mnie całą pierwszy

pierwszy raz

 

LIST 2

 

Przebiśniegi

jak krople potu na twym czole

kiedy po nocy ze mną wdziewałeś pospiesznie

swoją koszulę z zapachem apteki.

 

Prędzej prędzej mówiłeś

kołnierzyk mankiety

guziczek spadł

co będzie gdy go ciotka znajdzie?

Ach Georg

czy ty się nigdy nie przestaniesz bać?

 

Przytulałeś mnie prędko a ja tak pragnęłam

twojego spokojnego oddechu przy skroni

twojego szeptu innego niż strach.

Ten szelest pod drzwiami to myszka

Georg

a to pogwizdywanie —

wiatr w nieszczelnym oknie

 

I tylko krzyk był bliski. To był mój krzyk. Tak

tego krzyku nigdy nie chciałeś mi wybaczyć.

 

LIST 3

 

Zawsze cię denerwował nadmiar wszystkich rzeczy

potrzebnych do spania poduchy falbany

czepeczki sztywne od krochmalu

i prześcieradła na których wszystko

było widać Georg i nas było widać

i w końcu ciotki zobaczyły.

 

Wtedy ty poszedłeś do wojska a ja

prosto w łapy tego rzeźnika...

Nie nazywaj go proszę moim mężem.

Ja

nie pragnęłam by został nim ten wielkolapy

Niemiec pachnący jak golonka z piwem

rzucający się na mnie z okrzykiem zdobywcy.

 

Teraz nie ma poduch falbanek czepeczków

dobrze jeśli jakaś twarda kanapa

to nie on —

nie on dyszy nade mną każdej nocy

biorąc co jak sądzi słusznie mu się należy

nie on Georg lecz ty

i dlatego

przyciągam go czasem udami tak blisko...