Wiersz miłosny Mieczysława Jastruna pod tytułem Pod stropami zgaszonych lat

Pod stropami zgaszonych lat

Piana, bełkot, krzyczący derwisze,

Korowody pogrzebów i wrzaw,

Ale niżej — zbliż usta do ciszy —

Fala życia, jak ciepły wzrost traw.

 

Nagle wstrząśnie i zrzuci z nas stroje

Noc wiosenna, wieczorny wiatr...

I idziemy przez puste pokoje

Pod stropami zgaszonych lat.

 

Stary czas za sypialni zasłoną

Jak w świeczniku wstawiono w nas,

W ręce ptakiem trzepoce zranionym

Jego drżący, czerwony blask.

 

I trwa cisza. W niej niebo i morze,

Oddech zwierząt, szmer kwiatów i żył —

Jakże, gwiazdo, dwa razy otworzę

Oczy, które zaświecił twój pył?

 

Obudzeni w trójkącie ramp ciemnych,

W drżeniu świec spotykamy się znów

Na krawędzi dwóch nocy wiosennych,

Na przecięciu warg dwojga i snów.