Wiersz miłosny Paula Verlaine pod tytułem Melancholia

Melancholia

II

 

Nevermore

 

O wspomnienie! wspomnienie! Widzę, jak jesienią

Płyną ptaki odlotne ponad łąk zielenią,

W bladych słońca promieniach lasy się czerwienią

I wichrami wstrząsane setkiem barw się mienią.

 

Owiani rozmarzeniem przedziwnej tęsknoty,

Na wiatr rzuciwszy myśli, na wiatr włosów sploty,

Idziemy z nią we dwoje. Naraz dźwięcznozłoty

Zabrzmiał mi głos jej echem anielskiej pieszczoty:

 

"Co w życiu najpiękniejsze?" — — pyta. W okamgnieniu

Uśmiech ku niej dyskretny posłałem w milczeniu

I do ust przycisnąłem jej dłonie różane.

 

Jak pierwsze kwiaty wiosny ponad róż szkarłaty,

Tak nad wszystkie melodie, w jakie świat bogaty,

Pierwsze "tak" kochanymi usty wyszeptane.

Przełożyła Barbara Beaupré

 

VI

 

Moje zwykłe marzenie

 

Śnię często — przejmująco, dziwnie — o nieznanej

Kobiecie. Ja ją kocham i kocha mnie ona.

Nigdy całkiem ta sama ni całkiem zmieniona,

Kocha mnie i pojmuje, i goi me rany.

 

Bo ona mnie pojmuje! Serca mego ściany

Dla niej jednej przezrocze, zagadki zasłona

Dla niej jednej opada! Gdy skroń ma spocona,

Ona jedna ją chłodzi rosą łzy wylanej.

 

Krucze, lniane czy złote są jej włosy wiotkie?

Nie wiem. Imię? Pamiętam, że dźwięczne i słodkie,

Jak imiona najdroższych wygnańców żywota.

 

Spojrzenie jej podobne posągów spojrzeniu,

A głosu dalekiego, cichego pieszczota

Ma dźwięk głosów kochanych, zmilkłych w grobów cieniu.

Przełożył Zenon Przesmycki (Miriam)