Fiołki
Stanisław Baliński
Fijołki, u nas w lesie nie pachną tak mocno,
Jak te, co zakwitają na parmeńskich targach,
I zakochanych słowa pod niebem północnym
Nie drżą tak niecierpliwie, jak na cierpkich wargach
Łaskawego Południa, gdzie wszystko jest prostsze,
Gdzie oczy — wyznaniami, usta ciałem płoną,
Gdzie wszystkie, prócz zieleni, barwy są najsłodsze.
U nas właśnie inaczej. U nas jest zielono.
W chłodnej zieleni lasu błądzimy oboje,
Patrz, pierwsze fiołki kwitną w zamrożonej rosie,
Jeszcze lśnią w moich rękach a już gasną w twoich,
Gdy ci je na dzień dobry daję z drżeniem w głosie.
Dziękujesz, ale w głosie nie słyszę podzięki,
Uśmiechasz się, a smutkiem przyjaźni powiało,
I fiołki opadają na ścieżkę z twej ręki,
Jak słowa niepotrzebne... Tyle z nich zostało.
Ale głos wczesnej wiosny dotąd we mnie dźwięczy,
Jakbym dotąd nie wierzył, żem żądał zbyt wiele;
Taka już być musiała ta miłość młodzieńcza,
Gorzka jak zapach fiołków i chłodna jak zieleń.