Wiersz miłosny Stanisława Zwierzyńskiego pod tytułem Jak rodzi się miłość?

Jak rodzi się miłość?

Spotkaliśmy się

przed pomnikiem Dziadka

 

Była podniecona

"moje ręce sztywne"

uniosła prawą dłoń

poruszyła palcami;

"tutaj stale utykam

przejście z trzeciego

na pierwszy palec"

 

Ująłem jej dłoń

wsunąłem do kieszeni

swojego kożucha

 

Tak doszliśmy do Filharmonii

 

Grała sonatę A-dur Mozarta

nigdy później nie słyszałem

aby ktoś tak grał!

Andante grazioso...

Nikt nie grał tak

naiwnie, tak czysto, jak...

Już pierwszy akord

chwila wahania przy cis

przelot przez d, znowu cis i...

zaczerpnięcie oddechu przy e —

wszystko to było, jak liść

co się wznosi na wietrze

i opada i odlatuje

Tak odbierałem tę muzykę.

Zagrała jeszcze raz

pierwszą wariację

i część drugiej

po czym przerwała nagle

Nudzę pana?

Proszę jeszcze

zagrać andante...

Uśmiechnęła się

powtórzyła początek

ale już inaczej

a może to ja się zmieniłem?

 

Kiedy dotknąłem jej ust

czułem się jak uczniak

z powszechniaka

który po raz pierwszy

obejmuje dłonią

dziewczęcą pierś!

Cudowne uczucie!

Dwa serca złączone

klucz rzucony za okno

 

Czekałem na Ciebie

każdego dnia, jak czekam

na pierwszą bladą gwiazdę

w otchłani nieba

 

Porządkuję to, co napisałem

Wspomnienie...

wyparło wszystkie inne

Stało się coś szczególnego;

to nie ja panuję nad pisaniem

to pisanie panuje nade mną

Jak rodzi się miłość?

— po prostu jest, zaskakuje cię

czujesz przestrach i radość

krążysz po ulicach, zagubiony

Uciekasz od niej i...

biegniesz jej naprzeciw

 

Życie bez radości

jest puste

tak, jak jest martwe

życie bez miłości

27.01.1999