Wiersz miłosny Szymona Zimorowica pod tytułem Roxolanki

Roxolanki

[fragment]

Cicerina

 

Widziałam cię z okieneczka, kiedyś przechodził.

Rozumiałam, żeś się ze mną obaczyć godził.

Aleś ty pokoje

I mieszkanie moje

Prędkim minął skokiem,

A na mię, nędznicę,

Twoją niewolnicę,

Aniś rzucił okiem.

 

Żal mię przejął niesłychany, gdym to ujrzała.

Bóg strzegł, martwą zaraz w oknie żem nie została,

Lecz to niebaczeniu

Abo też niechceniu

Twemu przyczytałam;

A wieczornej chwile,

Tusząc sobie mile,

Tylko wyglądałam.

 

Przyszedł wieczór, mrok mnie nocny w okienku zastał;

Trwałam przecie, dokąd księżyc pełny nie nastał.

A ciebie nie było,

Ani cię zoczyło

Oko moje smutne.

Aniś listkiem cisnął

Aniś słówka pisnął,

O serce okrutne!

 

Kędy teraz twe usługi, kędy ukłony?

Kędy lutni słodkobrzmiącej głos upieszczony?

Który bez przestanku

Z zmierzchem do poranku

Słyszećeś mi dawał?

Przy nim winszowania

I ciche wzdychania

Lekuchnoś podawał.

 

Nie masz teraz dawnych zabaw, nie słychać pienia,

Pełne serce tęsknic, uszy pełne milczenia.

Gdzie zwyczajne śmiechy?

Gdzie dawne uciechy?

Niebaczny człowiecze!

Nie wiesz, że pogoda

I godzina młoda

Prędziuchno uciecze.

 

Przeto, żeś mi nie winszował szczęśliwej nocy,

Nie uznały snu miłego biedne me oczy.

Także ty wzajemnie

Łaskawej przeze mnie

Nocy nie zakusisz,

Lecz przykre niespania

I częste wzdychania

Co noc cierpieć musisz.