Ten, co pomiędzy nami
Tadeusz Kijonka
Ten prąd pomiędzy nami, ten, co rozżarza oczy,
Który nas naprowadza i napina skórę
Na dotyk przeczuwany w ciemnościach, ten prąd
Iskrzący się w twym głosie, gdy dzwonisz z daleka,
Tak że oddech omiata twarz jak mroźny wiatr
Rozpalonej śnieżycy albo żagiew plaży
W białych eksplozjach słońca, kiedy piaski płoną,
Gdy najdalsi od ludzi, nie słyszący morza,
Bo ogłuszeni tętnem, oślepli, niepomni,
Strąceni wewnątrz łuny, wydani, by zgorzeć
Na oczach w środku miasta, bezbronni, nieczuli
Na ból, choć zęby spieka niepojęty skurcz,
Póki nas nie spopieli, nie porzuci odpływ,
Nie uciszy wodospad mdlejący w ciemnościach
I nim śmierć nas pochłonie, zanim zmartwychwstali
Osobno powracamy do siebie z daleka
W takiej ciszy, że słychać, jak upada włos,
Wysycha kropla potu, tlen odrasta w płucach,
A oczy odnajdują się w świetle — dopóki
Ten prąd pomiędzy nami, nie potrzeba słów.