Wiersz miłosny Tadeusza Kijonki pod tytułem Ten, co pomiędzy nami

Ten, co pomiędzy nami

Ten prąd pomiędzy nami, ten, co rozżarza oczy,

Który nas naprowadza i napina skórę

Na dotyk przeczuwany w ciemnościach, ten prąd

Iskrzący się w twym głosie, gdy dzwonisz z daleka,

Tak że oddech omiata twarz jak mroźny wiatr

Rozpalonej śnieżycy albo żagiew plaży

W białych eksplozjach słońca, kiedy piaski płoną,

Gdy najdalsi od ludzi, nie słyszący morza,

Bo ogłuszeni tętnem, oślepli, niepomni,

Strąceni wewnątrz łuny, wydani, by zgorzeć

Na oczach w środku miasta, bezbronni, nieczuli

Na ból, choć zęby spieka niepojęty skurcz,

Póki nas nie spopieli, nie porzuci odpływ,

Nie uciszy wodospad mdlejący w ciemnościach

I nim śmierć nas pochłonie, zanim zmartwychwstali

Osobno powracamy do siebie z daleka

W takiej ciszy, że słychać, jak upada włos,

Wysycha kropla potu, tlen odrasta w płucach,

A oczy odnajdują się w świetle — dopóki

Ten prąd pomiędzy nami, nie potrzeba słów.