Wiersz miłosny Thomasa Hardego pod tytułem Kościelny romans

Kościelny romans

Obejrzała się, siedząc w swej wysokiej ławce,

Aż wzrok znalazł wysoko, na chórze, kompanię

Muzyków — wiole, smyczki, pulpity skąpane

W świetle z witraży, które bladło, coraz łzawsze.

 

Siadła znów prosto; jakby walcząc o jej zbawcze

Spojrzenie — ze strun jednej z altówek wysłane,

Dopadło ją przez nawę zachłanne wyzwanie,

Coś jak: "Bądź moja, teraz — natychmiast — na zawsze!"

 

Więź serc, tak zadzierzgnięta, spoważniała w stułę.

I czasem, lata później, gdy Przyzwyczajenie

Wypłoszyło Namiętność, przejrzeć się w tej scenie

Kazał jej jakiś jego gest, spojrzenie czułe

Jak wtedy: gdy stał młody i szczupły, a płynny

Ruch smyczka wlewał żywy żar w bezkrwiste hymny.

Przełożył
Stanisław Barańczak