Wiersz miłosny Thomasa Lodge pod tytułem Madrygał Rozalindy

Madrygał Rozalindy

Amor w mym ciele niby pszczoła

Szuka słodyczy,

Do zabaw wabi, albo zgoła

Na więcej liczy.

W oczach mych mieszka nieprzerwanie,

Między piersiami ma posłanie,

Całusów żąda na śniadanie,

Spokoju kraść mi nie przestanie,

Psotne pacholę!

 

Jeśli zaś nawet usnę w nocy,

Po krótkim czasie

Nadleci znów jak kamień z procy,

Pod kołdrę pcha się.

Gdy grać chcę, on mi stroi lutnię,

Gdy śpiewam, brzdąka rezolutnie;

Obce mu dąsy, fochy, kłótnie,

Czemuż więc żądłem tak okrutnie

W serce mnie kole?

 

Rózgą z róż za te niecne sprawy

Przegonię zmorę,

A gdy zatęskni do zabawy,

Wolność odbiorę.

Spuszczę rzęs kratę — siedź w ciemności;

Całusa nie dam, niechaj pości;

Dokuczę Jego Boskiej Mości;

Lecz wobec tych niebiańskich gości

Cóż człowiek może?

 

Choćbym chłostała nie bukietem,

Ale batogiem,

Sroższym odpowie mi odwetem:

Jest przecież bogiem.

Lepiej już siedź mi na kolanie,

Do łona tul się nieprzerwanie,

Wciąż w oczach moich miej mieszkanie;

Nic na przeszkodzie ci nie stanie,

Dręcz mnie, Amorze!

Przełożył
Stanisław Barańczak