Wiersz miłosny Tomasza Łubieńskiego pod tytułem Pod Filadelfią

Pod Filadelfią

Jej palce, moje ręce w sierści psa wieczorem

jak mogły minąć się, niezrozumiałe,

jeden puls za daleko, paznokieć za późno

i od razu cofają się w przeciwne strony,

do wschodu słońca i ku zachodowi,

byle najdalej, póki bezpowrotnie,

łamią się między nimi tępe płaskowzgórza,

kwitną leśne zasieki, mury zagraniczne,

upływają kaskady, huśta się ocean,

bo na tamten półuśmiech, niby zapytanie,

inne każdemu życie, inna śmierć,

roztrąciły skrzydłami, zamiast odpowiedzi,

jej palce, moje ręce, w sierści psa, wieczorem.