Wiersz miłosny Urszuli Benki pod tytułem Intermezzo

Intermezzo

Cały ogród mej płci przewala się na wznak

Cztery niepodobne sobie księżyce

w tańcu katedr i morskich fal

patrzą w płeć jak w ciemność widzenia

oślepłego poety co te kilka wersów

wyszeptuje z zaświatów w głąb ogrodu

 

W gruncie rzeczy idzie pustką plaży

 

Nienawidzę tego Kto Myśli — zaciska się bluszcz

Żądła pordzewiałej siatki z parkanu

pod ziemią drażnią wrażliwe futerko

Pną się wiotkie i muzykalne

gałązki stłuczonego witrażu

 

Ślepiec idzie — wiatr dla niego jest potworami

 

Patrzę jeszcze na goździk rozerwany przez świt

w jarzącym ogrodzie mojej płci

miękkim wklęsłym mokrym z wyobraźni

przez sekundę nie myślę o krwi

 

A duchy sprawiedliwych blednieją na piasku

 

Krzyczą ptaki i krzyczą księżyce

czterokształtne nad zapomnianym oceanem

Nowy Jork, 12 września 1991