Wiersz miłosny Waldemara Okonia pod tytułem Salem

Salem

Krucza miłość

ciemnia

dwie lampy

kruk połyka pestki

mrok zamknięcie

granatowe skrzydło

w głębi góra Salem

 

kreślę abstrakcję

porównuję z dzwonem

bijącym na trwogę

zlizuję ślinę

pochłonięty powrotem

do ziemi

do nagości

dwie lampy nie gasną

pomagają spalić

kolejną noc

 

otwórz rzeki głębokość

ciała zorzę zaranną

w której gniazda

lśnią chłodem

głodne

jedna z lamp gaśnie

dzioby broczą krwią

gardła nie zostały nasycone

goreje zdobycz

na języku smak muszli

wełny

złotego runa

kruk został zabity

i nie ożyje

abstrakcję zamieniono

w szept skowyt

tych którzy śpią ze sobą

żyją

którzy nie przejrzeli

nie wiedzą

jak głęboko płonie skóra

nie znają miasta

niedaleko gór

martwego języka

bez lamp

już zamykamy

przyjdźcie jutro

otwieramy wcześniej

zapewniamy dyskrecję

piękną śmierć

i odejście

bez śladu.