Wiersz miłosny Waldemara Okonia pod tytułem Zwykła opowieść o raju

Zwykła opowieść o raju

Za nami stoi dziecko

trzyma w rączce rysunek ogrodu pełnego kwiatów i słońca

w prezencie dla tych którzy odeszli daleko

zostaliśmy wypędzeni i pozostawiono nam jedynie pamięć

o bezkresnej łące o miłości w cieniu obnażonych gór

i dolin w głębi siebie mówiliśmy bezgłośnie drżąc od meteorów

od planet i nasion połączonych w jedno w owocu twego żywota

który tam poczęłaś i za który wygnano nas niewinnych grzesznych

ognisty miecz uderzył bezszelestnie i poznałaś wstyd nagość menstruację

za nami rosła gwiazda wypalała kraty ślady na naszych plecach brak jutra

i miał narodzić się Kain spłodzony jeszcze w raju

miałaś wtedy zaledwie osiemnaście lat

ja miałem dwadzieścia i nie mieliśmy mieszkania nie znaliśmy schodów

naszego piętra pierwsze sprzęty zrobiłem sam nie było gdzie ich wstawić

później urodził się Abel płakał często w nocy jakby skarżąc się

na rosnącą obok nas pustkę dawałaś mu jeść kładłaś pod ścianami lasu

nie mieliśmy rodziców i nie miał kto nam pomóc nauczyć nas życia

nasz jedyny ojciec opuścił nas i odszedł by wędrować bez końca

może spotkacie go kiedyś wiecznego tułacza

ale teraz prosimy o pomoc o dary mogą być przysyłane

na Babilon nie mamy stałego miejsca zamieszkania kiedy zobaczycie

naszych synów bawiących się w piasku pamiętajcie że jeden z nich

musi zostać mordercą a drugi ofiarą

przydałoby się coś z odzieży gdyż nadal jesteśmy nadzy

i nie wiemy kiedy skończy się ten zmierzch światła pomimo przepowiedni

i znaków on skazał nas na siebie

czworo ludzi bez dachu nad głową

może gdy dostaniemy pierwszy klucz i nadejdzie pierwsza śmierć

zatrzymamy się tu na zawsze

bo dokąd stąd iść nie możemy zostawić Kaina

tak jak nas pozostawiono bez mieczów ognistych

w kraju z dostępem do morza

daleko od ziemi Nod.