Wiersz miłosny Wiktora Woroszylskiego pod tytułem Czas miłości

Czas miłości

(fragmenty)

XI

 

Widzisz, najwięcej tego,

co najtrudniej uchwycić:

powszedniości.

Zwykłe są nasze wieczory i świty —

żyjemy, miła, najprościej.

 

Praca codzienna:

Twoje doświadczenie,

mój wiersz.

Wieczorem — bez słów. Zmęczenie.

Pójdziemy do kina, chcesz?

 

Ach, miła,

Tej powszedniości nie oddam

za życie jak barwny festyn,

Bo widzisz — ona jest dobra

I ty w niej jesteś.

 

XIII

 

Z każdym rokiem

I z każdym dniem

uczyłem się ciebie jak sztubak,

który już zna, już wie,

a swej wiedzy nie ufa, szuka

i od początku powtarza,

i odkrywa ciągle na nowo

znaną — nieznaną twarz,

znane — nieznane słowo.

 

Uczyłem się twego ciała,

niegasnącą chłonąc urodę.

Wyspą czarów byłaś mi cała —

i piołunem,

i miodem.

 

Każdy głowy półobrót, każdy ruch

uczył mnie

ciebie.

Uczyłem się twoich trwóg

I pewności w potrzebie.

 

Uczyłem się twoich żalów

słusznych.

Pokonując je,

jak z rudy iskrę metalu —

wydobywałem

uśmiech.

 

Uczyłem się twojej radości

szerokiej jak wicher,

uczyłem się twojej tkliwości

cichej.

 

Uczyłem się — i z nauki tej

wiem tylko tyle,

że czy dłuższy będzie życia bieg, czy krótszy,

ja się ciebie ani na chwilę

nigdy

nie przestanę

uczyć.