Wiersz miłosny Władysława Broniewskiego pod tytułem Dąb

Dąb

Idę sobie zamaszyście

i opada ze mnie życie jak jesienne liście.

Jakie liście? — dębu, brzozy, topoli,

ale to boli.

 

No cóż? było kilka miłości

i trwoga, i noce bezsenne,

było dużo tkliwości i złości,

wszystko zmienne.

 

No i lecą liście, liście,

a każde: imię.

Powiedz je uroczyście,

wymień.

 

Ach, nie! To już nagie gałęzie

chwytliwe.

Kiedy serce i myśl na uwięzi,

jak być szczęśliwym?

 

I ostał się pień nagi,

nad nim zamieci kłąb.

Odwagi!

To ja — dąb.

18 X 1961