Wiersz miłosny Władysława Broniewskiego pod tytułem Przypływ

Przypływ

Mais si parlez d'amour car tout le reste est crime

Aragon

 

W morze spienione, w szumiące morze

gwiazdy spadały i nikły.

Oto ci serce dzisiaj otworzę —

to przypływ, miła, to przypływ!

 

Nocy tej księżyc poszedł na przełaj

przez srebrne wody Śródziemne,

fala do brzegu szła i ginęła,

jak giną słowa daremne,

 

fala ginęła, fala wracała,

jak miłość, której nie trzeba,

i obojętna gwiazda spadała

z obojętnego nieba.

 

Miłość konała, jak na gruźlicę

konają piękni i młodzi,

i w konającej patrzałem lice

z rozpaczą, że już odchodzi.

 

Mówiłem sercu: "Milcz o miłości,

serce uparte i dumne" —

a miłość rosła we mnie jak kościół,

dokąd wniesiono już trumnę.

 

Słowa miłości, słowa rozpaczy

zdławiła noc głuchoniema.

Kochać — to znaczy: dotknąć, zobaczyć,

a ciebie nie ma... nie ma...

 

Nocy tej przypływ bił o wybrzeże

zagniewanymi falami.

Byliśmy prości, byliśmy szczerzy,

byliśmy smutni i sami.

 

I słów nie było. I niepojęta

tkliwość złączyła nam dłonie...

Ja nie pamiętam, nie chcę pamiętać,

że miłość była w agonii!

 

Ach! ona świeci blaskiem wspaniałym

w gwiazd spadających hymnie!

Gwiazdy — to mało, morze — to mało,

jeżeli miłość jest przy mnie,

 

bo wtedy mogę ująć w ramiona

świat od miłości mej szerszy

falą wezbraną, falą szaloną

nie napisanych wierszy...

 

Miła, ja płaczę... Gwiezdny alkohol

ma posmak cierpki i przykry.

Fala powraca szemrząc ci: "Kocham".

To przypływ, miła, to przypływ.