Róża Saronu
Władysław Broniewski
Nad Jeruzalem hamsin i deszcze
przeszły, pogodnie już,
tylko srebrzyste łzawią się jeszcze
krople na płatkach róż.
Ponad tą ziemią w przeszłość wmodloną
pełno biblijnych słów.
Nie wiem, co znaczy Róża Saronu,
z czyich wykwitła snów.
Może w hebrajskich płacze melodiach
nad ruinami miast,
może chaldejski wykrył ją Zodiak
wśród babilońskich gwiazd?
Może dziewczynie jaspisookiej
przed tysiącami lat
upadł aż na dno studni głębokiej
ten tajemniczy kwiat?
I zapłakała biorąc na głowę
wody gliniany dzban,
poszła przez chłodne gaje palmowe,
poprzez pszeniczny łan,
szła, kołysząca śpiewnie biodrami,
jakby przez cmentarz chwil...
W dali widniały szczyty piramid,
błyszczał błękitnie Nil.
Ja od Libanu po górę Synaj
takich szukałem róż!
Szukać przestałem. Szukać zaczynam.
Może za późno już?
Może to róża z twego wazonu,
którą mi dałaś dziś?
Może ty jesteś Różą Saronu,
może się tylko śnisz?