Wiersz miłosny Włodzimierza Tetmajera pod tytułem Do mojej żony

Do mojej żony

Ty, moja wierna towarzyszko wdzięczna,

co mnie jak anioł strzeżesz w życia burzy!

Błogosławiona mi ta noc miesięczna,

gdym do twej wioski zabłądził w podróży

i w mrocznym sadzie, w pozłocie księżyca,

w dziewicze twoje wpatrzyłem się lica.

 

Odtąd bez ciebie nie idę ni kroku

i myśleć nawet nie umiem bez ciebie!

A jak anioł idziesz mi u boku,

drużko ty wierna! Ucieczko w potrzebie!

W tobie wieś polską, polskie role żyzne

i całą w tobie ja widzę Ojczyznę!

 

Dawniej mi kwiatem tyś była przekrasnym

i skrzydłem myśli mej, najbardziej górnej,

dziś ty mi w burzy zbawiennym i jasnym

jesteś promieniem w drodze życia chmurnej,

młodości mojej najczystszą miłością

i mego wieku męskiego mądrością.

 

I dzieciom naszym, które ty Ojczyźnie

rodziłaś liczne w macierzyńskim bólu,

ty jesteś tarczą przeciwko zgniliźnie

serca i duszy, i nie dasz kąkolu

siać między ziarno. Więc rosną niewinne

i twoje mają uśmiechy dziecinne.

 

I gdyby nie ty, Gosposiu anielska,

czymże bym dzisiaj był? Spodlałbym do cna!

Duszę cynizmy zarosłyby zielska,

a domem knajpa byłaby mi nocna,

a mową — próżne pijanych dysputy,

a myślą —gorzkie sumienia wyrzuty!

 

Lecz ty mi w życiu, piastowska gadzino,

święcisz pochodnię myśli czystej, świętej,

twą prostą, wiejską, słoneczną ścieżyną

wiedziesz mnie w światło z drogi złej i krętej.

Duszy mej rolę orzeźwiasz po suszy

i budzisz poryw górnych pragnień w duszy.

 

I siłą jesteś mojego ramienia,

i mojej myśli górnym jesteś lotem,

i światłem, co mi gniazdo opromienia,

mego dobytku tyś jedynym złotem!

W ciebie jak w święte patrzę malowidła,

anielskie widząc u twych ramion skrzydła!

 

Ty, moja wierna towarzyszko wdzięczna,

co jako anioł idziesz mi u boku!

Błogosławiona mi ta noc miesięczna,

kiedym ci wierność przyrzekł w sadów mroku!

Błogosławione twoje ciche gniazdo!

Błogosławionaś ty, mej drogi gwiazdo!