I ty przeminiesz
Zofia Wojnarowska
I ty przeminiesz, jako ja przeminę —
zostanie wszechbyt w gwiaździstej koronie.
Pójdziemy w jakąś nieznaną krainę,
gdzie jeno myśli łączą się, nie dłonie.
Umiłowany! my z oblicza ziemi,
jako dwa płatki marcowego śniegu,
stopione w locie tchami wiosennemi;
jak rosy krople na Usteczka brzegu,
strącone wiatrem — znikniemy oboje.
I huraganne porywy miłości,
i te łzy moje, i tęsknoty twoje,
i te szalone obawy nicości
znikną — lotniejsze od mgły porankowej.
I zniknie rozpacz, wzgarda, oburzenie,
świadomość smętnej pracy Syzyfowej
i bezowocne śmiertelne znurzenie —
te wszystkie fale na cierpienia morzu.
A te zachodu purpurowe łuny —
pierwszych gwiazd blaski na lazurów łożu —
i letnich nocy liliowe całuny
znów będą słać się pod stopy kochanków.
I te majowe balsamiczne noce,
przeklęte jeno za szybkość poranków,
i te wietrzyku czarodziejskie moce —
będą upajać rozkochane serce.
I te jaśminów krzewy śnieżno-złote,
wstające cicho z wonnych traw kobierca,
do pieszczot swoją przydadzą pieszczotę.
Czy moc miłości straci swą potęgę,
że my w jej pieśni zostaniemy zgrzytem,
że naszych imion w miłowania księgę
nie zapiszemy złotem i błękitem?
Czy noc nie zechce już oświadczyn słuchać
i gwiezdne oczy chmurami osłoni,
że my nie będziem jak gołębie gruchać
gdzieś u kwitnącej rozkosznie jabłoni?
Czy wietrzyk stuli skrzydła podniesione,
jaśminów płatki poczernieją z żalu,
że nasze usta, nigdy nie złączone,
utracą z wolna barwistość koralu?
I ty przeminiesz, jako ja przeminę.
Zostanie wszechbyt w gwiaździstej koronie —
zostanie Miłość. Mamże kląć godzinę,
co tchnęła lodem, rozerwała dłonie?
Umiłowany! miniemy oboje,
zostanie piękno i młodość rozrzutna! —
Dlatego z dala w zadumaniu stoję,
dlatego oną świadomością smutna
nie szukam ciebie...
Bolesław, 1906