Wiersz miłosny Zofii Wojnarowskiej pod tytułem Żebyś ty odszedł ode mnie

Żebyś ty odszedł ode mnie

Żebyś ty odszedł ode mnie w wieczór sierpniowy

jak żniwiarz, znużony pracą, słońcem spalony,

mający wrócić świtaniem do pracy nowej,

z kłosów dojrzałych i ciężkich sprzątać zagony;

jak żniwiarz, gwiazd pytający bez słowa,

czy nie wypłynie na błękit chmura gradowa —

byłaby w tobie piękność i siła,

kochałabym cię, tęskniła...

 

Żebyś ty odszedł ode mnie jesiennym mrokiem,

ze smutnie spuszczoną głową, powolnym krokiem,

jak człowiek, co myśli wszystkie, ducha całego

zasiewał w serca niewdzięczne, dnia nie ujrzawszy złotego,

byłbyś świetlistszym od słońca,

— szłabym za tobą tęskniąca

i świętsza twoim cierpieniem,

silniejsza twoim znużeniem,

wierna do końca.

 

Lecz ty odeszłeś ode mnie

przez łany srebrne i złote

z piosenką co ciszę mąci: —

wyrwę z mej piersi tęsknotę!

 

Lecz ty odeszłeś ode mnie

z spokojnym czołem i twarzą,

gdy słońce kona w czerwieni i mrok się szerzy —

pogardzam tymi, co w ciszy o jutrzni dla siebie marzą,

ni na żniwiarzy nie zdatni, ni na szermierzy.

1905