Wiersz miłosny Adama Ważyka pod tytułem Niedziela

Niedziela

W dzień, za miastem, na rzece, która się już nie pieni,

mewy, czy łodzie z żaglami, z krzykiem nadbiegną zewsząd.

Połykasz śmietankę obłoków, za miastem, nad rzeką, w zieleni

soczystej jak biodra rozkwitłych dziewcząt.

 

W noc, ledwie wzejdzie most, już latarnia

prosi o łaskę pieszczoty dla ulic.

Ciało, nagie, rozległe, oddala się i przygarnia;

ustami przylgnąć, rękami przytulić.

 

Suty i miękki pieszczot aksamit,

nagość wprawiona w trzepot i kołys.

Serce rozsadza ci pierś jak dynamit,

lecz jeszcze dotąd cię straszy ciał, które śniade są, połysk.

 

Jak drżą arterie w przegubach,

jak miękką drogę noc ustom mości...

Dwa reflektory, źrenice,

prześwietlą cię falą miłości.