Wiersz miłosny Edwarda Leszczyńskiego pod tytułem Pożegnanie kochanki

Pożegnanie kochanki

— Trzeba, abym cię opuściła luby —

nim dla naszej miłości nadejdzie dzień zguby.

 

Powiedział mi pustelnik, przemądry obłąkaniec,

że nam się w palcach porwie miłości różaniec.

 

Przeliczyliśmy razem wszystkie cudne ziarna,

rozsypie nam się brzękiem koronka niezdarna.

 

Kwieciła nam się miłość w tym leśnym szałasie,

dzisiaj żadnej pieszczoty już nie mam w zapasie.

 

Noc w noc ognie twych oczu były bardziej chciwe,

dziś już ich nie rozpoi moje ciało żywe.

 

Trzeba naszej miłości innych całopaleń,

żywicy wyciśniętej z tęsknoty oddaleń.

 

— Przepadnę ciemną nocą w nieprzejrzanym lesie

i oto ci się łkaniem ciemny las zaniesie.

 

Echem błędnych twych kroków rozbiegnę się w głuszy

i będziesz w mrocznym lesie szukać swojej duszy.

 

— Warg purpurę w dziewiczą wiklinę wcałuję,

las cały ci się mgłami rozkoszy zasnuje.

 

— Zatopię się oczyma w przejasnej krynicy

i będziesz z każdą kroplą pić blask mej źrenicy.

 

— Wonny balsam mych włosów pieszczotą wiatr zetrze

i będziesz mię nozdrzami chwytać jak powietrze.

 

— Na polanach miesięcznych w tęsknoty udręce

błagalne i bezsilne załamię ci ręce.

 

A gdy las zazdygocze w burzy opętańczej,

ostatni twój się obłęd z wichurą roztańczy.

 

— Trzeba, abym cię opuściła, luby —

nim dla naszej miłości nadejdzie dzień zguby.