Lady Hamilton nie była osobą, która swobodnie szafowała ciałem i uczuciem. Jej ojciec - niepiśmienny kowal z rolniczych rejonów Anglii - zmarł, kiedy była maleńkim dzieckiem. Jako młoda dziewczyna niewiele miała do zaoferowania poza swoją nieprzeciętną urodą, sympatycznym charakterem i ciętym dowcipem. Była na tyle mądra, że udzielała tych darów tylko wybranym mężczyznom i to wyłącznie jednemu naraz - jak sir William Hamilton mógł się o tym później przekonać. Jej pierwszym protektorem był właściciel ziemski, drugim młody arystokrata, a trzecim Hamilton, stary wuj tego ostatniego. Emma była mocno zakochana w młodym arystokracie, toteż dotknęło ją boleśnie, kiedy postanowił odesłać ją do swego wuja, do Neapolu. Ale Hamilton, wdowiec, był człowiekiem hojnym i uprzejmym, a ponadto bardzo z niej dumnym. Dzięki temu mogła szybko przywyknąć do swobodnej atmosfery Neapolu i rozkoszować się komfortową egzystencją u boku sir Williama. Stała się ona jeszcze przyjemniejsza od chwili przedstawienia jej królowej. Maria Karolina, kiedy jej lubieżny małżonek zrobił w stosunku do Emmy nietaktowną uwagę, delikatnie zasugerowała sir Williamowi, że tak piękna dziewczyna jak Emma byłaby mile widziana na dworze jako lady Hamilton. Ambasadorowi propozycja królowej przypadła do gustu. Kiedy król Jerzy III przychylił się do jego prośby, oświadczył się Emmie. Pobrali się podczas wizyty w Anglii w roku 1791.

Zarówno jako żona, jak i kochanka, Emma była równie przyzwoita co piękna. Nigdy nie była libertynką, a teraz, jako "jej ekscelencja pani ambasadorowa" (jak królowa zwracała się do niej przy oficjalnych okazjach) wystarczająco zasługiwała na szacunek przeciętnej Angielki. Nietrudno uwierzyć, że podczas spotkania z Nelsonem w roku 1793 zachowywała się bez zarzutu, kierując się wyłącznie patriotyzmem. W roku 1798 miała za sobą siedem lat życia u boku niedomagającego małżonka, który już dobrze przekroczył sześćdziesiątkę i przypuszczalnie w pewnym stopniu cierpiała na syndrom odrzucenia. Czyniło ją to tym bardziej podatną na blask gwiazdy, takiej jak Nelson, zwłaszcza kiedy się okazało, że ta gwiazda gwałtownie potrzebuje odnowienia i odświeżającej kobiecej troski. Zaskoczenie budzi tylko to, że z takim rozmysłem uchyliła furtkę.

Nelson, którego statek również wymagał naprawy, i to bardziej niż on sam, został w ambasadzie tylko przez jedną noc; rankiem następnego dnia pożegnał się z Emmą jak przyjaciel. Ale naprawa okrętu ciągnęła się cztery dni, które wystarczyły zupełnie, aby się w sobie zakochali. Co więcej, francuska rewolucja, docierając nagle do Neapolu, przedłużyła jeszcze pobyt Nelsona, zacieśniając ich wzajemną więź. Król z królową oraz częścią dworzan doszli do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli udadzą się na Sycylię. Wielką pomocą w tym przedsięwzięciu byli dla nich Nelson i Hamiltonowie. Emma nie szczędziła wysiłków, aby podtrzymać na duchu rodzinę królewską otoczoną wrogimi egalitarystami. Jej odwaga, lojalność i zmysł praktyczny podczas tej wyprawy spotęgowały miłość i podziw Nelsona. Po odzyskaniu miasta i powrocie do Neapolu sir William (który utracił podczas ucieczki na morzu swoją bezcenną kolekcję dzieł sztuki) oświadczył, że ma już dość funkcji ambasadora, i cała zaprzyjaźniona trójka powróciła do Anglii. Ciąża Emmy stawała się już widoczna, chociaż jeszcze nie rzucała się zbytnio w oczy. Sądzono, że po prostu nieco przytyła.

W trzy miesiące później, pod koniec stycznia 1801 roku, Emma niespodziewanie, z powodu silnego przeziębienia, musiała położyć się do łóżka. Przy pomocy swej oddanej matki, którą - skoro już o niej mowa - należy zaliczyć do najbardziej dzielnych i ofiarnych postaci w historii, urodziła dziecko, córeczkę Horatię. Niemowlę przekazano pod opiekę pani Gibson zamieszkałej przy ulicy Little Titchfield. Odbyło się to wszystko bez wiedzy sir Williama lub co najmniej bez jego ingerencji. Jak doświadczenie później wykazało, pani Gibson okazała się równie dyskretną, co świadomą rzeczy osobą. Kiedy Nelson, który wówczas pełnił służbę na wodach Kanału, otrzymał zaszyfrowany list od Emmy z wiadomością, że urodziła mu się córeczka, nie posiadał się z radości. I tak Emmie doszła maleńka rywalka.

Podniecony radosnym wydarzeniem Nelson zaczął teraz myśleć o domowym ognisku. Obowiązki na morzu utrudniały mu realizację tych planów, zwrócił się więc do Emmy z prośbą, aby znalazła i urządziła mu jakiś dom na wsi, niezbyt daleko od Londynu. Kupiła mało atrakcyjne domostwo w hrabstwie Surrey, niecałe dwanaście kilometrów od stolicy, i umeblowawszy je z wielkim smakiem przekształciła w typową dla tego okresu podmiejską rezydencję. Nie zapominała również o wygodzie i upodobaniach swego męża, który jej nie odstępował, i nad strumykiem przecinającym posiadłość kazała wybudować mostek, aby mógł z niego łowić ryby. Ten ustronny zakątek stał się dla Nelsona rajem dającym mu przedsmak rodzinnego życia przy boku ukochanej Emmy - a od czasu do czasu Horatii, zwłaszcza podczas rzadkich chwil nieobecności sir Williama.

Z początkiem 1803 roku sir William wrócił do domu, by