uwidoczniło się w całej pełni w październiku 1945 roku, kiedy doszło do społecznego wybuchu przeciwko despotycznym rządom. Bunt osiągnął takie rozmiary, że Perón nie tylko został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska, ale 6 października również aresztowany. Przez dziesięć dni Eva bezustannie konferowała z liderami związków zawodowych, usiłując namówić ich do podjęcia kroków zaradczych. 17 października, w rezultacie strajku generalnego, rząd musiał uwolnić Peróna i przywrócić go do dawnych stanowisk i zaszczytów. A 22 października wdzięczny Juan poślubił Evę. (Ze względu na brak publicznego ogłoszenia tego faktu można się było domyślać, że byli już od dawna małżeństwem.)

W Argentynie od 1928 roku nie przeprowadzano wyborów powszechnych, postanowiono więc kuć żelazo póki gorące. Po kampanii wyborczej, przypominającej wybory w nazistowskich Niemczech, Juan (który na tę okazję przeobraził się na krótko w cywila) doprowadził swą partię do spektakularnego zwycięstwa. Aczkolwiek na jego kandydaturę jako prezydenta padło jedynie około 55 procent głosów, partia Peróna zwyciężyła we wszystkich piętnastu prowincjach, zdobywając wszystkie miejsca w Izbie Wyższej parlamentu oraz 70 procent miejsc w Izbie Niższej. Eva, która niezmordowanie dzieliła z nim trudy kampanii wyborczej, teraz u jego boku świętowała radość zwycięstwa.

Wzięła również na siebie sporo, więcej nawet, niż trzeba, obowiązków rządzenia krajem. Jej biuro w ministerstwie pracy stało się centrum administracyjnym argentyńskiego rządu. Podczas gdy prezydent koncentrował swą energię na zagadnieniach żywotnych dla kraju, ona zajmowała się planowaniem oficjalnych wizyt i spotkań, rozdawaniem przywilejów i korzyści, wydawaniem dekretów (za jego potulną zgodą), braniem łapówek (miała więcej biżuterii i futer, niż była w stanie nosić), deponowaniem pieniędzy w szwajcarskich bankach oraz osobistymi rozrachunkami. Skwapliwie zbierająca dla siebie śmietankę z mleka, zwycięska para nie zapominała jednak, komu zawdzięcza dojście do władzy. W ciągu najbliższych trzech lat podwoił, a w wielu wypadkach nawet potroił uposażenie oficerów armii. W pierwszych pięciu latach panowania udział robotników w dochodzie narodowym kraju wzrósł prawie o 100 procent, osiągając poziom wyżywienia, mieszkania, ubrania i wypoczynku, o jakim dotąd mogli tylko marzyć. Ceny były kontrolowane, a pieniądze czerpano głównie od tych, którzy je posiadali: bogatego kupiectwa i właścicieli ziemskich latyfundiów. Nic dziwnego zatem, że w pałacach i luksusowych siedzibach argentyńskiej plutokracji, kiedy była mowa o Evie, używano zaimka "ona" lub "ta", a czasami "toto".

Peronówie byli bez wątpienia oddanym sobie i kochającym się małżeństwem. Chronili się i popierali nawzajem. Tak jak ongiś ona nie szczędziła wysiłków, aby go wydobyć z więzienia, tak teraz on, korzystając ze swej pozycji, bronił jej przed wszelkim zagrożeniem, zamykał usta ludziom, którzy ją krytykowali, karał, jeśli nie okazywali należnego szacunku. Kiedy podczas pobytu w Paryżu w 1947 roku rodzina reprezentująca argentyńską plutokrację nie wydała przyjęcia na jej cześć, za karę skonfiskował cały jej majątek oceniany na ćwierć miliona dolarów. Innym razem, gdy się dowiedziała, że w czasie jej planowanej wizyty w Londynie brytyjska rodzina królewska wybiera się do Szkocji na urlop, rozgniewana odwołała wyjazd. Co więcej, kiedy w kilka miesięcy później ceny argentyńskiej wołowiny i pszenicy na brytyjskim rynku wzrosły o 20 procent w porównaniu z cenami, jakich żądano za nie na kontynencie, w odwet za to natychmiast znacjonalizowano koleje i inną własność brytyjską w Argentynie.

Kiedy jednak znalazła się u szczytu powodzenia, los się od niej odwrócił. Począwszy od czerwca 1951 roku zaczęła podupadać na zdrowiu. Chociaż w dalszym ciągu przejawiała ożywioną działalność, zwłaszcza na polu charytatywnym, której towarzyszył szumny propagandowy rozgłos, i nadal nadzorowała funkcjonowanie środków masowego przekazu szczególnie istotnych dla rządu, jej energia wyraźnie słabła. W sierpniu oświadczyła publicznie, że w listopadowych wyborach nie będzie ubiegać się o fotel wiceprezydenta u boku swego męża; chociaż o tym nie wspomniano, główną przyczyną rezygnacji była choroba. A brano też pod uwagę między innymi ostrzeżenie najwyższych kręgów wojskowych, że jej wybór na to stanowisko może wywołać bunt w korpusie oficerskim. Coraz rzadziej występowała publicznie. 17 października uświetniła jeszcze swoją obecnością obchody rocznicy powrotu do władzy swego męża, pojawiając się u jego boku na balkonie w Casa Rosada, podczas gdy wielotysięczny tłum wiwatował na jej cześć. Perón udekorował ją najwyższym odznaczeniem państwowym, ogłaszając równocześnie tę datę świętem narodowym i dniem świętej Evity. Przed udaniem się do szpitala w listopadzie nagrała jeszcze łzawe przemówienie, w którym apelowała do słuchaczy o ponowny wybór Peróna.

Rezultat wyborów był znacznie pomyślniejszy niż wynik operacji. Eva przyszła po niej na jakiś czas do siebie. Ale jej los