jesteś wdziękiem i urodą". Oddawał się tej namiętności tak zachłannie i demonstracyjnie, że przyjaciele, tacy na przykład jak Max Beerbohm, zaczęli się obawiać, czy postępowaniem swoim nie sprowokuje władzy do walki, która w żadnym wypadku nie mogła skończyć się dlań pomyślnie.

Do starcia doszło z początkiem 1894 roku z inicjatywy ojca Alfreda, markiza Queensbury, który przed ćwierćwieczem ustalił zasady walki bokserskiej. Wprawdzie poznał Oskara już pół roku wcześniej przy okazji obiadu z Alfredem i - jak mówiono - był pod dużym wrażeniem błyskotliwego intelektu przyjaciela swego syna, ale oczarowanie to zniknęło szybko w wyniku uporczywych plotek o jego homoseksualnych skłonnościach. Rozwścieczyło go szczególnie - a popędliwość jego była znana - pojawienie się na rynku poczytnej powieści pod tytułem The Green Carnation, której głównymi bohaterami było dwóch zakochanych w sobie panów o nazwiskach Esme Amarinth oraz lord Reginald Hastings, estetów aż po swoje wypielęgnowane paznokcie. Obiekty satyry łatwe były do rozszyfrowania. I dla Queensbury'ego, którego wstrętem napawało wszelkie zniewieścienie i który, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, znęcał się nad żoną i dziećmi - było to nie do zniesienia. Wysłał do syna list z żądaniem, aby natych miast zerwał wszelkie stosunki "z tym człowiekiem Wildem... Byłem naocznym świadkiem (w restauracji) waszej obrzydliwej i odrażającej zażyłości, która przebijała z każdego twego gestu i spojrzenia. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś równie odstręczającego jak widok wtedy twojego oblicza. Nic dziwnego, że ludzie mówią to, co mówią. Słyszałem również... że jego żona zamierza się z nim rozwieść z powodu sodomii i innych zbrodni". Ta ostatnia uwaga całkowicie mijała się z prawdą, ale Queensbury, jak wielu innych przedstawicieli ówczesnej elity, nie potrafił zaakceptować moralnego zboczenia obcego jego naturze. Nie złagodziła gniewu lakoniczna odpowiedź Alfreda: "Jesteś śmiesznym małym człowiekiem".

Markizowi nie poprawiła również humoru wiadomość, że jego syn wyjechał z Oskarem na dwa tygodnie do Algieru. Następnie, z początkiem 1895 roku, sukces sztuk: "Mąż idealny" (An Ideal Husband) i "Bądźmy poważni na serio" (The Importance of Being Earnest) dosypał dodatkowo soli na jego rany, a już szczytową zniewagą był zakaz wstępu do teatru w dzień premiery Earnesta (przyniósł ze sobą wielki pęk warzyw, aby rzucić nim w Oskara, kiedy po spektaklu wyjdzie przed kurtynę). W kilka dni potem zostawił Oskarowi w jego klubie wizytówkę, na odwrocie której nieor-tograficznie napisał: "Do Oskara pozującego na somdomitę"; gniew przypuszczalnie zaślepił go do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na błąd. Kiedy następnie "somdomita" zjawił się w swoim klubie, portier przekazał mu kopertę z wizytówką z wyjaśnieniem, że nie rozumie zdania dotyczącego adresata. Oskar, zamiast po prostu podrzeć tę wizytówkę i wyrzucić, wytoczył ojcu Alfreda proces o zniesławienie.

Dlaczego to zrobił, nikt nie może odgadnąć. Alfred prawdopodobnie naciskał na niego, aby dołożył staremu, ale Oskar nie należał do ludzi, którzy pozwalają sobą kierować. Podczas krótkiego spotkania w połowie roku 1894 Queensbury zagroził Oskarowi, że zostanie ciężko pobity. Oskar przypuszczalnie zrozumiał, że dyszący żądzą zemsty tchórzliwy tyran może się okazać naprawdę niebezpieczny, i postanowił go unieszkodliwić, nie biorąc pod uwagę własnych słabych punktów ani zajadłości swego przeciwnika. Był tak absurdalnie pewny zwycięstwa, że zamiast wybrać na swego obrońcę Sir George'a Lewisa, znanego eksperta od spraw homoseksualizmu, wynajął Sir Edwarda Clarke'a, adwokata cieszącego się doskonałą opinią, ale bez koniecznego w tej dziedzinie doświadczenia.

Kontrast między jego pewnością siebie a niepokojem jego przyjaciół jest szczególnie widoczny w opisie obiadu, jaki Bernard Shaw spożywał w towarzystwie Oskara i Alfreda. Brał w nim również udział Frank Harris, do którego Oskar zwrócił się z prośbą, aby świadczył co do niepodważalnych moralnych wartości zawartych w podtekście "Doriana Graya".

"Na miłość boską, człowieku - odpowiedział Harris - wybij sobie z głowy ten aspekt. Nie zdajesz sobie sprawy, co ci grozi! To nie będzie błyskotliwa rozmowa na temat literatury. Przeciwnicy przedstawią ci wielu świadków, wobec których sztuka i literatura nie będzie miała nic do powiedzenia. Clarke przedłoży swoje argumenty i będzie prowadził sprawę dopóty, dopóki się nie zorientuje, że nadciąga lawina; wówczas wycofa się rakiem i zostawi cię na lodzie. Powinieneś jeszcze dziś wieczór uciec do Francji. Zostaw list, że mierzi cię babranie się w brudach sądowych, że jesteś artystą nie-nawykłym do takich rzeczy. Nie tkwij tutaj, czepiając się źdźbła, jakim są moralne wartości «Doriana Graya». Ostrzegam cię, bo wiem dobrze, co mówię, i zdaję sobie sprawę, czym się to zakończy. Znam adwokatów w rodzaju Clarke'a. Wiem, jakie dowody mają twoi przeciwnicy. Musisz uciekać". Nie odniosło to żadnego skutku. Reakcja Wilde'a była dziwnie niejednoznaczna. Nie usiłował udawać, że jest niewinny, ani kwestionować głupoty swego postępku, jakim było pozwanie Queensbu-ry'ego do sądu. Ale był