odraczał formalną prezentację Jeanne na dworze w nadziei, że wrzawa sama ucichnie lub przynajmniej zostanie zneutralizowana przez inną frakcję. Jak to się często dzieje, brak decyzji okazał się najlepszą decyzją, przynajmniej w tym przypadku. Hrabia du Barry, usiłujący stworzyć pseudorodzinne związki z Wersalem, pospiesznie wydał Jeanne za swego nieżonatego brata, który następnie natychmiast został odprawiony w zamian za sutą pensję wypłacaną mu sekretnie z osobistej szkatuły króla. Małżeństwo zapewniło Jeanne cokolwiek podejrzany, ale cenny tytuł, na tyle wiarygodny, że mógł zatrzeć jej plebejskie pochodzenie, które stanowiło największą przeszkodę na drodze do zawrotnej kariery.

Kiedy się już uporano z tym najważniejszym problemem, poparcie dla du Barry szybko zaczęło rosnąć, motywowane wszakże bardziej nienawiścią do Choiseula niż sympatią do jej osoby. Przez dziesięć lat kierowania ważnym urzędem książę narobił sobie wielu wrogów, zwłaszcza wśród duchowieństwa oraz innych konserwatywnych grup. Teraz, kiedy pojawiła się szansa, aby dać mu zasłużoną odprawę, a być może nawet pozbyć się go na zawsze, wysyłając na emeryturę, siły opozycji wyciszyły waśnie i połączyły się razem w imię wspólnego celu. Jedność ta wywołała panikę w obozie Choiseula, który zaatakował du Barry frontalnie, inspirując przeciw niej serię karczemnych i sprośnych pam- fletów, nie tylko fałszywych, lecz wręcz maniakalnych w nienawistnym zacietrzewieniu. Ludwik, w którym te pamflety miały wzbudzić niechęć i odsunąć go od ukochanej, wbrew oczekiwaniom stał się jej tym bardziej oddany. Pani du Barry została formalnie przedstawiona na dworze w kwietniu 1769 roku przy akompaniamencie ostatnich pomruków niechęci, ale też i niekłamanego podziwu, ponieważ we wspaniałych klejnotach przedstawiała zjawisko niezwykłe nawet dla zblazowanych oczu.

Teraz, silna królewską łaską, miała nieograniczoną sposobność czynienia złego lub dobrego. W przeciwieństwie do swej poprzedniczki, pani Pompadour, była dobra, hojna i współczująca. Od samego początku wstawiała się u króla i jego ministrów za ludźmi. Między innymi wybroniła od kary śmierci ubogą dziewczynę, która urodziła martwe dziecko, a zaniedbała przedtem - tak jak przewidywało prawo - poinformowania władz o swojej ciąży; wstrzymała egzekucję żołnierza, który powodowany tęsknotą za domem samowolnie udzielił sobie urlopu; uchroniła także przed licytacją stare domostwo, jedyny majątek zubożałego arystokratycznego małżeństwa. Ludwik, zadowolony z jej miłosiernych uczynków, chętnie przychylał się do jej próśb, dzięki czemu zasłynęła jako osoba o dobrym sercu, mająca pozytywny wpływ na wersalskim dworze.

Dawna wrogość jednak nadal się utrzymywała, od czasu do czasu dając o sobie znać w formie różnych złośliwości bądź zawoalowanych zniewag. Ludwik, z boleścią obserwujący niechętny stosunek do jego ukochanej, starał się wynagrodzić te upokorzenia: darował jej w dożywotnie użytkowanie pięknie położony i odrestaurowany pałac w Lou-veciennes, obsypywał klejnotami i innymi pięknymi przedmiotami, otaczał służbą, luksusem i dostatkiem, na jaki tylko epoka i jego królewskie możliwości pozwalały. Miłość okazywana na każdym kroku w znacznym stopniu łagodziła pogardę i nienawiść.

Nieugięty Choiseul nie ustawał w wysiłkach, aby przy pomocy swych służalców rozpowszechniać o Jeanne obelgi i potwarze. Chociaż jego taktyka chybiła celu, niemniej niektórzy intryganci posłużyli się nią do uknucia spisku przeciwko ministrowi. Okazało się to jednak zupełnie zbyteczne, ponieważ niezrównoważony Choiseul sam się pogrążył pod koniec 1770 roku, zobowiązując się potajemnie w imieniu Francji poprzeć Hiszpanię w wojnie przeciwko Anglii, i to - pomyśleć tylko - o Wyspy Falklandzkie! Używając panią du Barry jako narzędzia, spiskowcy zdradzili królowi sekretne plany ministra, będące jaskrawym pogwałceniem jego zagranicznej polityki. Nie posiadając się z gniewu Ludwik zdjął Choiseula ze stanowiska i zastosował wobec niego coś w rodzaju aresztu domowego. Ale w tym "domowym" areszcie, będącym luksusowym pałacykiem, książę żył na poziomie, który w niedługim czasie przywiódł go na krawędź bankructwa. W rozpaczy zwrócił się do króla o przebaczenie, ale Ludwik z kamiennym spokojem odmówił. Choć trudno w to uwierzyć, Choiseul zwrócił się wtedy o wstawiennictwo do samej pani du Barry. I w to także trudno uwierzyć - Jeanne rzeczywiście uprosiła Ludwika, aby nie tylko spłacił długi, ale również przyznał mu przyzwoitą rentę. Jednakże szkody, jakie wyrządziły jej reputacji jadowite pamflety Choiseula, nic już nie było w stanie naprawić.

Następny rok 1771 miał być rokiem legendarnego milczenia. Ludwik się spodziewał, że po odejściu Choiseula nie będzie musiał nieustannie walczyć w obronie pani swego serca; zauroczenie nią w dalszym ciągu było przedmiotem plotek na królewskim dworze. Ale nadzieje króla okazały się płonne. Inny, fascynujący temat skupił na sobie uwagę ciekawskiego otoczenia. Z początkiem 1770 roku do Francji przybyła Maria Antonina, księżniczka austriacka, aby przez swe małżeństwo z delfinem,