Wiersz miłosny Ignacego Balińskiego pod tytułem W noc letnią

W noc letnią

I

 

Słyszysz, luba, ten szept cichy

Nocną dobą,

Te szemrzące wokół głosy?

Wonnych kwiatów to kielichy,

Otulone w krople rosy,

Gwarzą sennie między sobą.

 

Chcesz podsłuchać razem ze mną

Kwiatów płotki?

Miłość nasza je zachwyca,

O niej gwarzą nocą ciemną.

— Nie widziałam — bladolica

Mówi lilja — takiej słodkiej.

 

— Nie pamiętam tak prawdziwej —

Fiołek mały

Szepnął z cicha śród pacierzy.

— Ani — westchnął goździk tkliwy —

Takiej rzewnej, czystej, świeżej,

Nieśmiertelnik:

— Ni tak stałej.

 

Obudzona tym szelestem

Z dumy sennej,

Rzekła róża, płonąc cała:

— Choć miłości kwiatem jestem,

Nigdym jeszcze nie widziała

Tak gorącej i płomiennej.

 

II

 

Ciepło i ciemność otuliły ziemię.

Żaden blask nie drgnie, gwiazda nie zamruga,

W gałęzi splotach każdy listek drzemie...

Czemu jak wieczność noc ta nie jest długa?

 

Ciepło i ciemność otuli ziemię.

Najdroższa, tylko dłoń twą czuję w dłoni.

Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.

Więc zapomnijmy o czasu pogoni,

O tern, że kędyś słońca jest jaśnienie,

Wiew jakichś wichrów, jakichś myśli brzemię!

 

Ciepło i ciemność otuliły ziemię;

Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.

Najdroższa, tylko dłoń twą czuję w dłoni...

 

Najdroższa! dusze utopmy w tej toni,

Lecz jej nawet nie zmąci fal drgnienie...

Ciepło i ciemność otuliły ziemię,

Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.

 

O! jak rozkosznie zrzucić myśli brzemię

I trwać tak razem długo nieskończenie,

W cieple i mroku, dłoń trzymając w dłoni...