Wiersz miłosny Ignacego Szydłowskiego pod tytułem Mąż kłamca

Mąż kłamca

Młody małżonek, będąc przymuszony

Oddalić się od swej żony,

Rzeki do niej przy pożegnaniu:

"Bądźże mi zdrowa i wierna w kochaniu,

Gdy tej ostatniej nie ziścisz przestrogi,

Gdy wbrew obowiązkom cnoty,

Podzielisz z innym słodkie pieszczoty,

Wyrosną mi na łbie rogi".

 

"Rogi, co mówisz? ażem się zmieszała,

Powracaj bez nich, ja wolę być stała".

 

Jedzie mąż zatem; a luba połowa,

Nie wiem, jak tam swe przyrzeczenie chowa.

Powraca wreszcie — "Ach, jakżeś się spieszył"

Z tymi go naprzód żona powitała słowy.

 

On zaś z radości pojąć się nie może:

"Najmilsza żono, jak mię widok twój ucieszył!"

Ta wśród uścisków maca wszystkie części głowy

I rzecze: "Jakiż łgarz z ciebie, nieboże!"