Wiersz miłosny Jana Kochanowskiego pod tytułem Pieśń świętojańska o Sobótce

Pieśń świętojańska o Sobótce

Panna IV

 

Komum ja kwiateczki rwała,

A ten wianek gotowała?

Tobie, miły, nie inszemu,

Któryś sam mił sercu memu.

 

Włóż na piękną głowę twoje

Tę rozkwitłą pracą moje;

A mnie same na sercu miej,

Toż i o mnie sam rozumiej.

 

Żadna chwila ta nie była,

Żebych cię z myśli spuściła;

l sen mię prace nie zbawi,

Śpię, a myślę, by na jawi.

 

Tę nadzieję mam o tobie,

Że mię też masz za co sobie:

Ani wzgardzisz chucią moją,

Ale mi ją oddasz swoją.

 

Tego zataić nie mogę,

Co mi w sercu czyni trwogę;

Wszytki tu wzrok ostry mają

I co piękne, dobrze znają.

 

Prze Bóg, siostry, o to proszę,

Niech tej krzywdy nie obnoszę,

By mię która w to tknąć miała,

O com się ja utroskała.

 

O wszelaką inszą szkodę

Łacno przyzwolę na zgodę;

Ale kto mię w miłość ruszy,

Wiecznie będzie krzyw mej duszy!

 

Panna VII

 

Próżno cię patrzam w tym kole:

Twoja, miły, rozkosz pole;

A raczej zwierz leśny bijesz,

Niż tańcujesz albo pijesz.

 

Ja też, bym nabarziej chciała,

Trudno bym się zdobyć miała

Na lepszą myśl; bo po tobie

Serce zawżdy tęskni sobie.

 

Wolałabym też tym czasem

Gdziekolwiek pod gęstym lasem

Użyć z tobą towarzystwa,

Pomogę ja i myślistwa.

 

Czego miłość nie przywyknie?

Już ja trafię, gdy pies krzyknie,

Gdzie zajeżdżać zającowi

Mając charty pogotowi.

 

A kiedy rzucisz sieć długą,

Jeslić się swoją posługą

Ni nacz więcej nie przygodzę,

Niech za tobą smycz psów wodzę!

 

Żadna gęstwa, żadne głogi

Nie przekażą mojej drogi;

Tak lato jako śrzeżogę

Przy tobie ja wytrwać mogę!

 

Albo, mój myśliwcze, tedy

Pokwap się do domu kiedy;

Albo mnie ciężko nie będzie

Ciebie naszladować wszędzie!