Wiersz miłosny Janusza Żernickiego pod tytułem Nad ranem

Nad ranem

Opowiedz bez żenady —

kędzierzawe u sromu czarne wiśnie,

lub którąś z ostrężyn.

 

Brałeś je dla zapachu. On otwierał bezmiar.

 

Frau Venus

niepokojąco szczerą była volksdeutscherką;

dzikie pszczoły pod jej pachami

 

*

 

Opowiedz z żalem i bez żalu —

o tych,

co szły z nadzieją, że jesteś klucznikiem

jabłoni, a nawet popołudnia,

a byłeś chunchuz, nie mandaryn;

nad topografią ich ciał

przechodziłeś ordą,

ani bacząc na sady, że odtąd

wilczki w nich uczyć się będą księżyca.

 

One i to przetrwały

jak orantka z Knossos

z niepokornymi sutkami.

 

*

 

Opowiedz bez dykcji

i ciepło —

kobiety prowincji,

gdy wytrysk gwiazd zarannych

ranił ich oczy

samotne mimo czterdziestki.

 

Ostatnie to może zachłyśnięcie materii

światłem własnym.

 

A właśnie

pustka stała w okolicach. Dotykalna

i bliska.

 

I gromadziła wiernych.

grudzień 1983 r.