Wiersz miłosny Julii Dickstein-Wieleżyńskiej pod tytułem Do *

Do *

Twe oczy takie świetliste dziwy,

baśnie — diamenty,

dwu iskier z słonecznej słońca cięciwy

blask niezgarnięty

Twe oczy jako tatrzańskie stawy

w zwiewnym szafirze,

gdzie w głębiach patrzą z pół-snu, pół-jawy

cichość i wyże.

I wiem, że szłabym w bezkres przestworza

po rośnym globie,

a jako kraśna kwitłabym zorza

światu i tobie.

Tybyś na duszy mej, by na lirze

grał śnieżne pieśni,

niech jak gołębie łatają chyże

w tłum nasz rówieśni.

Jabym z twych źrenic garnęła lśnienia

w wieniec tęczowy

coby owojem górnym natchnienia

osnuł nam głowy.

I nasze myśli, w niebieskie dale

loty biorące,

w jakimś by świętym ducha krysztale

Zakuły słońce.

Takich mi świateł zaziemskich roje

w serce się kładą,

gdy musną czarem źrenice twoje

twarz moją bladą.

I nie wiem czemu z srebrnej roztoczy

szczęścia i chwały

w mrok zbiegły twoje królewskie oczy

by mnie wybrały?