Wiersz miłosny Juliana Przybosia pod tytułem Daleka, co noc bliższa

Daleka, co noc bliższa

Daleka, co noc bliższa, oddaleńsza co dzień!

Mój sen, jak z bromku srebra, wywołał cię z nocy.

Pod pełnym, wypełniającym cały szafir

księżycem pamięci

spoczęłaś lekko jak tlen

na moim oddechu

i

znikając

 

— o wschodzie

kukułki podawały sobie echa,

echo echu nachylało okolicę

i powietrze było jasnym przywidzeniem

twojej tutaj obecności —

 

i, znikając, ze stu nie wypełnionych twoim ciałem nocy

wynurzyłaś się promiennie

na fotografii

naga jak dzień w dwu nocach.

I narcyzy zakwitły koło domu wszędzie,

od wspomnienia twoich stóp

do słońca.