Wiersz miłosny Juliana Przybosia pod tytułem Słowik

Słowik

Skryty w cierniach tarnin i malin

naglił noc — i mijała, i szlifował swój głos

i świst,

i wyciągał swój śpiew

w cienki włos. I wił tkliwiej i cieniej

twój złocisty lok koło ucha.

 

Słuchaj,

słuchaj — dalej:

przenoś, miła, słowika

ze słyszenia — w widzenie:

to skowronek, to świt.

Oto widzę jaśniejącą twoją brew.

I dotknęłaś rzęsami moich powiek.

 

Tchnąłem słowo —

odpowiedz.

 

Spojrzyj: słowik

na każdym czubku drzew

znika

podlatując w jednowymiarowość

i najdźwięczniej, i najbezimienniej —

w ciszę.

"Kocham" — słyszę.