Wiersz miłosny Leszka Żulińskiego pod tytułem Sonet tragiczny

Sonet tragiczny

sobie poległemu pod Weroną

 

W Weronie mojej wśród krętych uliczek

nie romantyczny już i nie zwycięski

pomykam chyłkiem unosząc w ramionach

głowę — pobladłą miazgę snów

 

latawiec nieba z czerwonym ogonem

niepowracalnie uwznioślony Sznur się napina

więc potliwość dłoni to jest przeczucie

konieczności cięcia

 

Tak wzlatujemy: ja w niemoc lekkości

latawiec w lekkość zazdrośnie daleką

tak przemijamy: ja w ziemi — on w słońcu

 

i widzę tylko miasto wyludnione

więc to już pora krok zrobić ostatni

w miejsce gdzie stała I skamienieć w co?