Wiersz miłosny Marii Konopnickiej pod tytułem Do kobiety

Do kobiety

Czy wiesz, ty piękna i ty uśmiechniona,

Której usteczka rozchyla pustota,

Co znaczy: "kocham" to najświętsze słowo,

Co pada z piersi, jako strzała złota,

I, jak królewskiej purpury zasłona,

Oddziela ciebie, wzruszeniem różową,

I drżącą snami szczęścia dziewiczemi,

Od wszystkich ludzi na całej tej ziemi,

Byś otworzyła jednemu ramiona?

 

* * *

 

Czy wiesz ty o tym, motylu i kwiecie,

Poranków wiosny ty śpiewna ptaszyno,

Że ta godzina, w której usta twoje

Szepcą to słowo, jest cudów godziną?

Że wtedy jasno robi się na świecie,

Że srebrem biją wszystkie żywe zdroje,

Że róże w pąkach płonią się wiosenne,

Że dziwne mary, rozwiewne i senne,

Ciałem się stają, pod drżącą twą dłonią?

Że w twej źrenicy, jako w pryzmie słońce

Życie odbija blasków swych tysiące,

I załamuje promień brylantowy?...

Że noc koronę srebrną swojej głowy

U stóp twych w chłodnych rozsypuje rosach?

Że twym wzruszeniem drżą gwiazdy w niebiosach?

 

* * *

 

Czy wiesz ty o tym, że słowo to ciebie

Czyni kapłanką przeczystych ołtarzy?

Że to uczucie, co łuny dziewicze

Rzuca na białość liliową twej twarzy,

I diamentową skrą w oku wybłyska,

Nie tylko szczęściem jest, lecz złotą wagą,

Co byt wszechświata utrzymuje w ruchu;

Pierwszym zarzewiem wielkiego ogniska,

Co świat ogarnia blaskami swojemi,

Pierwszym ogniwem w stworzenia łańcuchu?

Czy wiesz, że kiedy zmierzchy tajemnicze

Wydały kształty młodzieńcze tej ziemi,

Co stała jeszcze wśród chaosu nagą;

Najpierwszem słowem, jakie Bóg na niebie

Rzekł do niej, było słowo: "kocham ciebie!"

 

* * *

 

Posłuchaj! "kocham" to nie znaczy wcale:

"Chcę być pieszczoną w twym domu królową;

Chcę iść przez życie drogą kwieciem słaną;

Chcę w pocałunków twoich tonąć szale;

Chcę, by mi słonko świeciło co rano;

Chcę, by co wieczór lampę diamentową

Srebrzysty księżyc palił mi nad głową;

Chcę, byś dzień cały mojego szczebiotu

Słuchał; i zawsze witał mię uśmiechem;

Chcę, byś mi pieśni śpiewał wraz z słowikiem;

Chcę, żyć z twej pracy i z twojego potu;

Chcę, byś był moim cieniem, moim echem,

Odpowiedzialnym za mnie niewolnikiem..."

 

* * *

 

Nie! "kocham ciebie" to znaczy, chcę z tobą

Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,

Być domu twego światłem i ozdobą,

I nieść ci pokój, i ciszę, i zdrowie.

"Kocham" to znaczy: twoje ideały

I twoje cele są także mojemi;

Pracujmy razem, by rozświt dnia biały

Prędzej rozbłysnął na ziemi!

Chcę, by mą drogą była twoja droga,

Moim pragnieniem były twe pragnienia;

Chcę, byś był głosem mojego sumienia,

I wiódł mnie z sobą do Boga.

Chcę, byśmy, lecąc w uścisku wzajemnym,

Jako dwa duchy, w dziedzinę wieczności,

Rozpromienili na świecie tym ciemnym

Gwiaździste szlaki przyszłości.

Chcę przez twą wiedzę mój umysł rozszerzyć,

I słowo twoje chować, jak przysięgę;