Wiersz miłosny Stanisława Trembeckiego pod tytułem List do Irydy

List do Irydy

(fragmenty)

Od niebieskiej piękniejsza kolorów obręczy,

Ciebie, Irydo, wielbię pod imieniem tęczy;

Zbiorze wdzięków; te innym oszczędnie rozdała,

Na ciebie z rozrzutnością natura wylała.

Do kogo piszę, każda z twych rywalek zgadła;

Ty wątpisz? poradźże się natychmiast zwierciadła...

 

Lubiąc wolność, miłości znając dobrze wniki,

Na które ona wpędza swoje hołdowniki,

Umyśliłem nie kochać aż do życia kresu,

Mam ja serce z żelaza, lecz ty masz z magnesu!

Włócznia moją rozrywką, mieszkaniem las dziki;

Prześladuję szkodliwe żubry, łosie, dziki,

Aż dotąd sama srogość mą zabawą była.

Tyś mnie pierwsza, Irydo, wzdychać nauczyła.

Co to jest? Gdy cię ujrzę, zaraz kolor mienię,

Albo blednieję, albo zbytnio się czerwienię.

Gdy po dziennych fatygach zaśnie moja dusza,

Twym się cieszę obrazem z łaski Morfeusza.

Różne przyjemne we snach często widzę dziwy,

Powiem ci z nich ostatni, bo jest osobliwy.

Mój sen zaś był takowy: skórom zamknął oczy,

Widzę, że do mnie jakiś chłopczyk miły kroczy,

Nagi, lecz nie ubogi, bowiem złote strzały,

Łuk, pochodnia panięciem być go wydawały ...

"Pójdź za mną — mówi do mnie — w te pieczary ciemne,

Moja pochodnia lochy oświeci podziemne,

Wprowadzę cię do skarbów, których strzegą gnomy".

Ja, który nawet przez sen nie bywam łakomy,

Odrzuciłem z pogardą radę pacholęcia;

Lecz to, nie odstępując swego przedsięwzięcia,

Ująwszy mię szczupluchną, lecz silną prawicą,

Iść przed sobą okropną przymusza ulicą.

Mijam cuda natury, mnogie Pluta zbiory

I niezliczone, którem postrzegł, dziwotwory.

Co najwięcej w onej mię przeraża otchłani,

Gdy ją szybko przebiegam, widzę ciebie, pani,

Do niezbędnego gnoma, zgrzybiałego laty,

Przywiązaną za rączkę plecionymi kwiaty.

Wzrok mój był oszukany, lecz doszedłem uchem,

Że te były straszliwym podbite łańcuchem.

Tu mój wódz z gniewem rzecze: "Czy znasz mię, Irydo?

Ja jestem on od ciebie wzgardzony Kupido.

Wszystkich wdziękiem wabiąca, nikomu łaskawa,

Zawsześ pyszną deptała nogą moje prawa;

Jesteś więc dla mej zemsty, dla przykładu ludom

W wieczny pożar oddana tęsknocie i nudom".

Nie dość, że mściwy bożek butną mową grzeszył,

Jeszcze ci pierś perłową srogą strzałą przeszył.

Rzucę się nań, chwytam go, wnet się wyswobodził

I bełtem jadowitym w serce mię ugodził.

Krzyknę z bólu i mój krzyk przeraźliwy budzi

Smaczno śpiących sąsiadów i służących ludzi.

... Lecz wprawdzie tak mię ów sen złudził czy nie złudził,

Lubo już czasu wiele, jakom się obudził,

Czuję potężne skutki postrzału mojego,

Powiedz, luba Irydo, czy nie czujesz twego?