Wiersz miłosny Tadeusza Żeleńskiego-Boya pod tytułem Dobra mama

Dobra mama

Kiedy nadchodzi wieczór już,

Mówi mama kochana:

"Spij, ma dziecino, oczki zmruż,

Spij smaczno aż do rana.

Sukieneczkę złóż

Na krzesełku tuż

I wdziej koszulkę nocną;

Tuż na ciebie czas,

Więc ostatni raz

Uściskaj mamę mocno.

 

Dobranoc, kotku, bywaj zdrów,

Nie płacz mi, że jest ciemno;

Paciorek jeszcze ładnie zmów,

Powtarzaj razem ze mną:

" — Aniele stróżu mój,

Ty ciągle przy mnie stój,

Jak we dnie, tak i w nocy;

I w przygodzie złej

Ty koło mnie chciej

Być zawsze ku pomocy".

 

Zaledwie mama przeszła próg,

Już jej dziewczynce grzecznej

Z radosnym śmiechem legł u nóg

Braciszek jej... cioteczny;

Ręce chłopcu drżą,

Tuli siostrę swą

I gryzie w same uszko;

To zuchwały smyk:

Tak jak zawsze zwykł,

Schowany był pod łóżko!

 

Za chwilę już dzieciaki dwa

W pieszczotach słodkich toną,

Niewinny uścisk długo trwa,

Oczęta żarem płoną;

Coś skrzypnęło... ach!

Cóż za straszny strach,

Serduszko bije mocno;

Już się robi świt —

"Adasiu... mnie wstyd...

Oddaj koszulkę nocną..."

 

Różane ciałko drży jak liść-

"...Adasiu tak nie można...

Ja muszę przecie za mąż iść,

Ja muszę być... ostrożna!

Przecie dobrze wiesz,

Że bym chciała też,

Oddałabym ci wszystko...

Ale potem... cóż?...

Chyba umrzeć już —

Albo... zostać... artystką..."

 

Niedługo słychać ranny gwar,

Dzieweczka śpi już sama;

Kneipowskiej kawki niosąc war

W drzwi wchodzi dobra mama.

Wlepiła tkliwy wzrok:

Dziś szesnasty rok

Zaczyna drogie dziecię!

Co by tu?... Ach, wiem!

Waniliowy krem:

Nic tak nie lubi w świecie..."