Wiersz miłosny Tadeusza Żeleńskiego-Boya pod tytułem Wyjaśnienie towarzyskie

Wyjaśnienie towarzyskie

(Z korespondencji prywatnej)

Gdy się po łóżku tułam porą nocną

W zwodnych majaków rzucony bezdroża,

Widzę twą postać dużą, gibką, mocną;

Przysiadasz czasem na krawędzi łoża

I patrzysz na mnie twym wzrokiem zwycięskim,

Nieustraszonym, dumnym, prawie męskim.

 

I pod tym wzrokiem zdradliwszym niż wino

Myśl mi się plącze w widzeniu wpółsennym...

I j a się czuję bezbronną dziewczyną,

A tyś kochankiem snów moich promiennym,

I w rozmodleniu cichym na twe łono

Skłaniam mą psyche nagle skobieconą...

 

I kędy dłoń twa na mnie się położy,

Wraz wykwitają mi niewieście wdzięki:

Ramionko linią nieśmiałą się trwoży,

Piersi tryskają w półdojrzałe pęki,

Oczu przejrzystych lśni się otchłań modra,

Pieściwą falą spływają me biodra...

 

I wszystkie lęki i wstydy dziewczęce,

Duszy i ciała nietknięte oazy,

Wszystko, ach, wszystko oddaję ci w ręce,

Spowijam w pieszczot bezładne wyrazy

I kształt zaplatam mój wiotki i żeński

0 ciebie, cudny efebie helleński...

 

Spod ciężkich powiek, z łagodnym uśmiechem,

Opuszczasz ku mnie źrenice świetliste

I pierś ma staje się nabrzmiała grzechem,

I ciało moje, jak górski śnieg czyste,

Przeczuciem CIEBIE dygota jak w febrze

I niemo swego dopełnienia żebrze...

 

Tchnienie twojego oddechu upalne,

Ust twoich pieczęć czuję rozgorzałą

I zanim owo "nie..." sakramentalne

Zdołam wyjęknąć — naraz — — już się stało!

0 słodka przemoc! — wpółotwartą bramą

Runęłaś we mnie, Rozkosz, Szczęście samo...

 

I nagle, nagle... spazm... i łkanie krótkie...

I serce staje w strasznym Zachwyceniu — —

I szczęście, szczęście straszliwe, cichutkie,

Drżenie mdlejące rozpacznie w twym drżeniu...

Twe usta... och, ty kochanku jedyny...

...za wiele... lituj się swojej dziewczyny...

 

...ach, co to było?... czy jeszcze wciąż marzę...

Skąd ja się budzę nagle w twym objęciu?...

Dlaczego mamy od łez mokre twarze,

Czemu ty, niby drżącemu dziecięciu,

Szepcesz kołysząc mnie słodko, powoli:

"Nie płacz, maleńki, nie, nie, już nie boli..."

 

I rankiem zrywam się z mych nocnych widzeń,

I chodzę cichy, senny przez dzień cały,

Pełen tajemnic lubych i zawstydzeń,

I wzrok twym oczom umykam nieśmiały —

A pani wówczas, pełna niepokoju,

Pyta: "Co panu, drogi panie Boyu?..."